Pilingowanie skóry głowy jest czynnością, o której, niestety, często zapominamy – albo nie chcemy pamiętać. Kojarzy nam się z babraniem się, masą roboty i zbyt wielkim wysiłkiem. Czy aby na pewno tak to wygląda w praktyce?
Po co nam to?
Regularne pilingi skóry głowy pozwalają nam pozbyć się martwego naskórka, dzięki czemu często wspomagają nas w walce z łupieżem czy nadmiernym przetłuszczaniem się skóry głowy (mam o tym oddzielny wpis), a także łagodzą swędzenie. Masowanie skóry głowy z małymi drobinkami pod palcami pobudza też nasze cebulki do pracy, co powoduje szybszy porost włosów – i zwiększenie objętości naszej fryzury.
Nie bez powodu w pierwszym zdaniu pogrubiłam słowo “regularne” – jednorazowe wykonanie pilingu nie spowoduje jakichś wielkich zmian w naszej skórze głowy, dlatego nie powinniśmy o nim zapominać. Starajmy się wykonywać go co około 2 tygodnie (lub raz w tygodniu, jeśli czujecie taką potrzebę).
Oprócz tego, jeśli porządnie oczyścimy skórę głowy i odetkamy, co zatkaliśmy ;), pozwolimy naszym maskom, wcierkom czy olejom lepiej dostać się do skóry głowy – możecie się zdziwić, jak coś, czego używaliście cały czas, nagle ma o wiele mocniejsze działanie.
Pilingi DIY
Kawowy
Najmocniejszy z pilingów, jakich do tej pory używałam. Potrzebujemy fusów po kawie (najlepiej już zaparzonych, idealna opcja dla fanów fusówki) i Waszego myjadła lub szamponu. Ja do pilingu wykorzystuję zazwyczaj odżywki, które mi się nie sprawdzają, a chcę je jakoś zużyć.

Do tego pilingu użyłam dwóch łyżek fusów po kawie i trzech łyżek maski jajecznej od Babuszki Agafii. Wyszło mi dosyć sporo tej mieszanki – a że akurat nie miałam się nią z kim podzielić, to resztę zużyłam do pilingu nóg.
Z glinki
Najdelikatniejszy z pilingów. Do wyboru mamy wiele rodzajów glinek: od białej (najdelikatniejszej), przez czerwoną, różową, niebieską, po zieloną. Te gorzej zmielone, np. rosyjskie, będą miały nieco mocniejsze działanie.

Przepis jest podobny, jak w przypadku pierwszej propozycji – dwie łyżki glinki i trzy łyżki maski lub szamponu. Jeśli chcemy dodatkowo nawilżyć skórę głowy, możemy dodać na przykład trochę żelu lub soku aloesowego.
Opcja z glinką będzie świetna dla osób z wrażliwą skórą głowy.
Z cukru
Nieco kontrowersyjna opcja. Na pewno nie polecam jej osobom z łupieżem i innymi chorobami skóry głowy, bo może pogłębić problem.
Z cukrowym pilingiem trzeba działać szybko, bo łatwo się rozpuszcza i trudniej jest dostać się z mieszanką do wszystkich “zakamarków” głowy.
Plusem cukrowego pilingu jest jego nawilżające działanie. Wystarczy dodać dwie łyżki cukru do trzech łyżek kosmetyku, którym myjemy skórę głowy.
Gotowy piling z drogerii
Dla leniuszków jest też opcja kupienia gotowego szamponu pilingującego. Na rynku jest ich naprawdę sporo, ale ja do tej pory miałam styczność tylko z jednym – po prostu wolę sama wybrać, na jaką sypką część mam dzisiaj ochotę – czy potrzebuję mocniejszego oczyszczenia (fusy po kawie), czy raczej czegoś delikatniejszego (glinka).

O tym szamponie wypowiadałyśmy się już razem z Adą z bloga urodzajnik.pl na moim kanale. Recenzję możecie obejrzeć TUTAJ.

Drobinki w szamponie to zmielone pestki moreli. Nie nadaje się on do częstego używania ze względu na mocny detergent w składzie, ale użyty raz na 2-3 tygodnie nie powinien zrobić krzywdy.
Jak zabrać się za wykonywanie pilingu?
Przed wejściem pod prysznic przygotujmy wybraną przez nas mieszankę.
Jeśli sypką część połączyliśmy z szamponem, warto taki piling potraktować jako M w metodzie OMO – czyli najpierw nakładamy na długość maskę, która zabezpieczy nasze włosy przed detergentami z szamponu i pozwoli z większą łatwością spłukać nam drobinki (np. fusy), następnie, nie spłukując maski, przechodzimy do masażu skóry głowy. Później spłukujemy piling i maskę z długości, i nakładamy drugie O. To samo tyczy się opcji z gotowym pilingującym szamponem.
Jeśli do mieszanki użyliśmy maski myjącej, najlepiej będzie zacząć mycie właśnie od pilingu, żeby później, w trakcie spłukiwania kolejnych masek, które będziemy nakładać na długość, móc spłukać ewentualne pozostałości po drobinkach.
Szczególnie trudno wypłukuje się z włosów fusy. Uparciuchy zawsze się gdzieś schowają, choćbyśmy polewali włosy wodą przez nie wiadomo jak długo! Pamiętajcie o porządnym spłukiwaniu pilingów, żeby zaschnięte drobinki nie spowodowały swędzenia.
A teraz przyznawać się, kto zapomina o pilingowaniu skóry głowy? 😉 Kto jest w tym systematyczny, niech napisze, jaki piling jest jego ulubionym. 🙂
Trzymajcie się, pięknego dnia i na razie!
zakręcovnia